niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział X




 Cholernie wkurwia mnie fakt,
 że za niektórych bliskich mi ziomków
 byłabym w stanie oddać życie,
 a oni nawet nie raczą zapytać co u mnie...



*Perspektywa Leny*
-Bilety są, telefon jest....chyba wszystko wzięłam-powiedziałam do siebie-Dziewczyny wychodzimy!!-Zawołałam 
-Nie chce mi się iść..-marudziła Marysia 
-Nie marudź sama się zgodziłaś!-Powiedziała Malina 
-Ale siatkówka jest głupia!-powiedziała..i to był jej największy błąd. Spojrzałyśmy na nią jak na największego wroga..
-...co...??-zapytałyśmy 
-Yyyy....siatkówka  to cudo i z chęcią pójdę z wami na mecz!- powiedziała szybko i uśmiechnęła się niewinnie
-Dobre dziecko.-pogłaskałam ja po głowie, a ta przewróciła oczami
W niedługim czasie byłyśmy pod halą. Po drodze wstąpiłyśmy do łazienki.Umalowane i ubrane w barwy klubowe skry, udałyśmy się na trybuny. Miejsca miałyśmy blisko boiska, ale na tyle wysoko, żeby Maryśka poczuła atmosferę.
-No i co teraz?-zapytała Marysia
-Teraz kibicujemy!!...a przepisy to ty znasz?-spojrzałam na niego 
-Taaaa...-mruknęła
-A skąd?-zapytała Malina
-Nie ważne.-odpowiedziała szybko i zajęła się oglądaniem meczu 
W połowie 2 seta przybliżyłyśmy Marysi sylwetki zawodników Skry i przeciwnej drużyny
-Nawet to fajne jest..-stwierdziła Mańka
-Tak te emocje, kibice i zawodnicy...-poruszyła charakterystycznie brwiami Malina
-Tylko trzeba uważać na.......-nie zdążyłam dokończyć, bo mikasa z dużą siłą uderzyła Marysię-...głowę..-dokończyłam. Ta puściła tylko wiązankę przekleństw i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
-Przepraszam nie chciałem uderzyć cię piłką. To  przez przypadek.-powiedział sprawca zamieszania czyli....KAROL.
-Daruj sobie...dziewczyny spotkamy się w domu.-powiedziała i wyszła z hali
-Ja na prawdę nie chciałem..-zaczął mi się tłumaczyć
-Idź..-powiedziałam (jeszcze) spokojnie
-Ale ja...-zaczął
-IDŹ MI STĄD!-Wrzasnęłam.Siatkarz trochę wystraszony moim wybuchem wrócił z powrotem na boisko-Czy on zawsze musi wszystko spieprzyć??-zapytałam Marysi
-Najwidoczniej...-powiedziała
-Jest moi przyjacielem i kocham g jak brata, ale mam go już dość...teraz na pewno nie przekonamy Mańki do siatkówki...-westchnęłam i siedziałam cicho do końca meczu, który zakończył się 3:0 dla Bełchatowa.
-Chodź do chłopaków.-powiedział Bartek i zaczął mnie ciągnąć za rękę w stronę boiska 
-Nie mam ochoty.-zatrzymałam się
-Coś się stało?-zapytał
-Zapytaj się Karolka..-mruknęłam
-Przecież mówiłem, że nie chciałem!-bronił się winowajca
-Ty nigdy nic nie chcesz! Zwalić ze schodów też mnie nie chciałeś!-powiedziałam
-Przecież wiesz, że Karol to ciapa.-powiedział Bartek
-No!!-zawołał Karol, ale zaraz dotarł do niego sens słów i zawołał-EJJJJ!
-No weź się na niego nie gniewaj!-objął mnie ramieniem
-No weź się na mnie nie gniewaj!-zrobił słodkie oczka
-OJJJ...no dobra-zmiękłam, chciał mnie przytulić , ale się odsunęłam
-Weź na wstrzymanie koleś!-powiedziałam- Tam są łazienki.-wskazałam mu kierunek palcem
-A Bartek to Cie może przytulać.-zrobił smutną minkę
-Ja mam przywilej! Nie kotku?-zapytał
-Powiedzmy..-westchnęłam -A teraz do szatni i się myć! My z Maliną zaczekamy pod Halą i wrócimy razem do domu.-Czym prędzej wyszłam przed obiekt, żeby Malina nie czekała sama.
Po kilku minutach przyszli chłopaki.. Odwieźliśmy Karola do domu. A pod naszym blokiem każdy rozszedł się do swoich mieszkań..



*************************************************************
Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, Ale miałam małe problemy rodzinne i nie miałam kiedy napisać :) i dziękuje za komentarze-Ysia

Ja także dziękuje za komentarze i mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej :D -Ola 

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział IX


 Na świecie jest tylu chłopców,
Co gwiazd na niebie,
Ale żaden nie potrafi,
zastąpić mi ciebie 

 Perspektywa Marysi

Mieszkam z przyjaciółmi ale rzadko się widujemy i nie mamy czasu aby usiąść i po prostu posiedzieć. Każda z nas jest zajęta swoimi sprawami. Przygotowuje się powoli do egzaminów na studiach, a reszta też stara się ogarnąć swoje sprawy. Któregoś dnia udało się nam wygospodarować wolny wieczór i spędzić go razem. Zaczęła opowiadać co wymyślił jakiś tam Siurak czy Kurek nie znam faceta to nie wiem.

- Wiecie co Bartek wymyślił abym była jego dziewczyną - powiedziała śmiejąca się.
- Oj Lena Lena... nie wyobrażaj sobie za wiele. - powiedziały dziewczyny.
- Jasne...
- najlepsze jest to, że nasz tatuś - zwraca się do Oliwi - na wszystko się zgadza a nawet macha na to ręką.
- Żartujesz ? - pyta Oli
- Nie!
Siedziałam cicho do tej pory cicho i przysłuchiwałam się wymianie zdań między nimi. W końcu odważyłam się zapytać:
- Dziewczyny co wy widzicie w tym sporcie zwanym siatkówką?
- hmmm....
- Wiesz co Mania siatkówka to nie jest byle jaki sport to sport drużynowy. Jest mi trudno powiedzieć co w nim widzę nie są to tylko faceci, którzy od tak odbijają sobie piłkę. Jest to dla nich praca jak każda inna dla nas ale równocześnie to ich pasja. Oni kochają to robić. Pokaże ci kilka słów o siatkówce.
"Siatkówka jest takim wrednym sportem, który pierwsze efekty ciężkiej pracy daje dopiero po latach. Dlatego warto, mimo wielu niepowodzeniom zacisnąć zęby i dawać z siebie maxa, bo to kiedyś zaprocentuje.", 
"Bo z życiem jest jak z grą w siatkówkę, drużyna to ludzie, którzy nas otaczają, prze­ciw­ni­cy to prob­le­my, na które nat­ra­fiamy, a piłka jest drogą do osiągnięcia ce­lu, którym jest zdo­bycie pun­ku-naszych marzeń.. I tyl­ko od nas zależy czy trasa piłki będzie czys­ta czy może za­haczy o blok a może spadnie na aut." - odpowiedziała Lena-Najlepiej jest to wszystko zobaczyć na meczu przeżyć tą atmosferę jaka panuje.
Siedziałam tam i wszystkiego słucham wydawało mi się takie dziwne ale...Myślałam nad tym co powiedziała mi Lena. Nagle Lena krzyknęła.
- Dziewczyny mam pomysł. - spojrzałyśmy na nią zaciekawione
- Jaki? - spytała Oliwia
- Jutro jest mecz może wybierzemy się na niego ? - spytała
- Jasne, że tak tylko skąd weżniemy bilety? - pytały
- O to się nie martwcie. Załatwi się to. - wyciągnęła komórkę i gdzieś dzwoniła.
- Cześć Tato - przywitała się
- Hej Lena - odpowiedział - Co trzeba? - spytał
- Kilka biletów na jutrzejszy mecz. Dało by radę ?
- Jasne. Zaraz zorganizuje.
- Dzięki tatuś ale ciii nikt nie może wiedzieć że będziemy.
- Jasna sprawa. Kurek i reszta się ucieszą.
- Ojj tato :) Dzięki wielkie.
- Papa
-pa
Załatwione są bilety. Mania idziesz z nami ?- spojrzała na mnie
- Ta... Chcę zobaczyć mecz.


*******************************************************************
dziękuję za komentarze liczę że pod tym postem będzie więcej ;)))

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział VIII





Nie patrze na kolor oczu,
Bo uroda ginie,
Ale patrze na serce,
bo w nim miłość płynie.
Nie patrze na kolor włosów,
Ani na wyraz twarzy,
Ale na serce, które
mnie miłością darzy.






Obudziłam się...a raczej zostałam brutalnie obudzona przez Siuraka.
-Te mężuś.-walnęłam go, żeby się obudził. i dodałam- Po ślubie też będziesz się tak rozpychał?
-Żonko...po  ślubie to my kupimy większe łóżko.-powiedział i przeciągnął się 
-Tak, a do tego frytki i cole poproszę!-zironizowałam
-Ty moja złośnico..-powiedział i mnie przytulił. Jakoś nie jestem przyzwyczajona do takiej czułości z jego strony
-Będę twoja jak sobie mnie kupisz...-powiedziałam i wstałam, a że nie miałam piżamy to spałam w koszulce Kłosa, która sięgała mi do połowy ud. Dlatego szybko zabrałam swoje ubrania i poszłam do łazienki się ubrać i wykąpać. Po pół godzinie byłam już gotowa. Udałam się do kuchni, bo byłam mega głodna.
-Chłopaki? -zawołałam
-Co?- odpowiedział Karol
-Jest godzina 13 gotujemy coś czy zamawiamy pi..?-Zapytałam wchodząc do pokoju Kłosa-Oślepłam!-powiedziałam i zakryłam ręką oczy.-Co to ma być?-zapytałam
-No a nie widzisz?-odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Uwierz, że nie chce!-wzdrygnęłam się- Kiedyś ty to nabył?-zapytałam odsłaniając jedno oko
-To jest moja artystyczna strona, która....
-Która objawia się rozpierdolnikiem w pokoju?-zapytałam z ironią
-Czepiasz się...No już wychodzimy! Sio, sio!-powiedział i zaczął mnie wyganiać z pokoju
-Z przyjemnością! No to co zamawiamy tą pizze?-zapytałam
-Mi pasuje...tylko gdzie jest Kurek?-podrapał się po głowie. -Zobaczę u was w pokoju.-powiedział
-Okey, to ja zobaczę w łazience.-jak powiedziałam tak zrobiłam, ale nikogo tam nie znalazłam.- I co?- zapytałam Blondyneczkę
-Jajco...Nie ma go, a ty co?-zapytał
-Jajco..też go nie znalazłam.....Buty stoją na swoim miejscu i kurtka też. W salonie go nie ma, w łazience, kuchni i naszym pokoju też.....Zaczynam się martwić...-powiedziałam już troszkę zmartwiona
-Przecież się nie rozpłynął!-powiedział machnął rękami
-Słyszałeś?.....-zapytałam szeptem.
-Ale co?-odpowiedział mi tym samym
-No to...o znowu!-powiedziałam idąc za odgłosami.
-Ale co?-powtórzył pytanie
-No takie...bum bum..-odpowiedziałam cichutko wchodząc do salonu, skąd stukanie było bardzo wyraźne- O kurwa!-krzyknęłam i szybkim ruchem znalazłam się przy drzwiach balkonowych.
Otworzyłam je i wciągnęłam do pomieszczenia nikogo innego jak Bartka, który trząsł się z zimna.
-Coś ty tam robił?! Martwiłam się!-krzyknęłam, okrywając go kocem
-......Martwiłaś się?....-zapytał zdziwiony
-Mogłeś sobie coś zrobić!-kontynuowałam
-Martwiłaś się??-ponowił pytanie
-Nie waż mi się więcej tak robić! Ty blondyneczka idź mu zrobić ciepłą herbatę!-ignorowałam jego pytanie
-Naprawdę się martwiłaś?-złapał nie za rękę, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.
-Tak martwiłam się! Tak jak normalny człowiek mam uczucia i potrafię je okazywać.....dlatego nie rób mi tego więcej!-poprosiłam
-Okey!-powiedział i mnie przytulił, wtedy do pokoju wszedł Karol z ciepłą herbatą
-Dzięki.-powiedział i odebrał od niego herbatę.

Posiedzieliśmy u Karola do godziny 21 i wróciliśmy do domu. Znaczy ja do swojego, a Bartek swojego.
Porozmawiałam trochę z dziewczynami i około 23 poszłam spać. Trzeba się wyspać, bo jutro czeka mnie cały dzień na uczelni.. Ale będą nudy.

_______________________________________________________________
Mam nadzieję, że nowy rozdział  Wam się spodoba :D  Udanego weekendu i początku nowego tygodnia! ;*- Ola

Oki no to z mojej powiem tylko tyle, że cieszę się, że ktoś czyta te nasze wypociny :D I przepraszam, że rozdział ukazał się dopiero teraz :D ~Ysia 


sobota, 1 lutego 2014

Rozdział VII Cz.2








Są łzy, które jak ogień się palą.
Są serca, które nigdy się nie żalą.
Są skargi, na które nie ma sędziego.
Więc jeśli ktoś płacze nie pytaj!!!
DLACZEGO?



Po kąpieli jak to zawsze bywa trzeba się ubrać. No ale niestety mądra Lena zapomniała ubrań. Lepiej zabrzmi jak powiem nie miała czasu o tym myśleć. Dlatego musiałam po nie jakoś pójść, ale tak, żeby nie natknąć się na Kurka. Na moje szczęście nie trafiłam na niego po drodze i już po kilku minutach byłam ubrana i mogłam w spokoju zjeść śniadanie...wydawał mi się, że w spokoju, ponieważ kiedy wyszłam z łazienki wpadłam na Bartka i gdyby mnie nie złapał leżała bym na podłodze.
-O widzę, że księżniczka już się wyszykowała.-powiedział pzytulając mnie
-O widzę, że królewicz nie umie chodzić.-odpowiedziałam wyswobadzając się z jego objęć i ruszyłam w stronę kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie, a raczej obiad, bo jest godzina 13.30
-No to co jemy?-Zapytał Bartek zacierając ręce.
-Ja to spaghetti, a ty to co sobie ugotujesz..-powiedziałam beznamiętnie
-O cho widzę, że po ślubie to nie mam co liczyć na obiadki..-zironizował
-Taa..jak się doczekasz na ślub..-mruknęłam
-Coś mówiłaś?-zapytał
-Że już się nad tobą zlituję, sieroto jedna! A tak w ogóle to gdzie są wszyscy?
-Malina jeszcze nie wróciła z rozmowy o pracę, Michalina z Łukaszem poszli do niego, a i kazała przekazać, że nie wraca na noc i Olivia tak samo! No a Marysia na wykładach...no i to by było na tyle..-powiedział
-A ty nie masz treningu?-popatrzyłam na niego
-Miałem o 8. Na dzisiaj wystarczy.
-Aha.-mruknęłam odlewając makaron
-A Malina jeszcze nie znalazła pracy?-zapytał zdziwiony
-Jeżeli dzisiaj je się nie powiedzie to nie.-powiedziałam-Szkoda mi jej biedaczka szuka już od pół roku i ani rusz.-westchnęłam
-A ja jej mogę chyba pomóc. Jeżeli nic nie znalazła.-powiedziała tajemniczo.
-Prościej panie Kurek, prościej.-powiedziałam zainteresowana jego wypowiedzią
-Ale tu pani Kurek się nie da prościej. Zwolniło się u nas w klubie miejsce w sztabie...pamiętasz tego Fredzia?-zapytał pokiwałam na znak, że tak, więc kontynuował-No! Wyjechał za granice! I szukają teraz kogoś na zastępstwo!-zakończył swój monolog
-No to świetnie! W końcu się do czegoś przydasz!-poklepałam go po ramieniu
-Oj Lena, Lena...-westchnął

Zjedliśmy obiad, przygotowany przez mnie. I pozmywaliśmy naczynia. Potem ułożyliśmy się wygodnie na kanapie i oglądaliśmy jakieś denne seriale.
-Nudzi mi się..-marudziłam
-Mi też...-odpowiedział mi
-Nudzi mi się..
-Mi też...
-Nudzi mi się...
-Mi też..
-Nudzi mi się...Ej a może..albo nie..
-Co może?-zaciekawił się
-Idziemy do Karola!-powiedziałam i wstałam, ale Bartek ani rusz.-No chodź...-powiedziałam ciągnąc go za rękę-No rusz tą dupę!-powiedziałam ale ten nawet nie drgnął, a więc trzeba działać podstępem.-Będzie nagroda..-powiedziałam zalotnie
-Jaka?!-ożywił się
-Zobaczysz! Chodź!-powiedziałam i wyszłam na korytarz, a zaraz za mną Bartek
Droga minęła nam nawet spokojnie nie licząc kilku..no może kilkunastu gleb w wykonaniu Bartka oraz moim. Po drodze wstąpiliśmy do stonki po zapasy żelek i 15 min później byliśmy już pod mieszkaniem Kłosa. Tak jak to mieliśmy w zwyczaju wpadliśmy do jego mieszkania bez pukania i to był nasz błąd, gdyż na środku przedpokoju stała torba treningowa. Na moje szczęście Bartek szedł pierwszy i ja miałam miękkie lądowanie czego nie mogę powiedzieć o nim.
-Wiesz co kochanie??-wysapał
-No co misiu?-zapytałam ciągle na nim leżąc
-Coś mi gnieciesz...-mruknął
-Ach tak?-zmrużyłam oczy i poprawiłam się do pozycji siedzącej (wciąż na nim)
-Teraz lepiej...o wiele lepiej.-powiedział uśmiechając się i łapiąc mnie za biodra
-Gdzie z tymi łapami.-powiedziałam zrzucając je z moich bioder
-O...a tu co się dzieje??-Karol zastał nas w dość dwuznacznej pozie
-O a kto zostawia torbę na środku korytarza?-zapytałam wstając z Kurka
-No jak to kto Karolek!-powiedział Siurak podnosząc się z podłogi
-Mniejsza...Co was do mnie sprowadza?-zmienił temat Kłos
-Żelki!!-powiedzieliśmy razem z Bartkiem
-Bylibyście świetną parą!-powiedział
-No coś ty?-zironizowałam
-Jakoś wszyscy nam to mówią..-powiedział siatkarz puszczając mi oczko
-Czep się!-Fuknęłam i zaraz dodałam-Mam żelki!-potrząsnęłam reklamówką
-W takim razie zapraszam!!-powiedział i przepuścił nas dalej

Wieczór minął nam wesoło. Postanowiliśmy pooglądać kabarety. Ale była zabawa. W mojej pamięci utkwiły mi dwa momenty "Przepraszam bardzo, co za pajac ją tam postawił ?! No hello! Siatka na środku boiska, co to rybołowieństwo chutrem mam wypływać? 1, 2, 3 Foch!" oraz
"Ja miałem ostatnio taką akcję, jak mi pielucha pękła. Poważnie jaka była akcja. Cała rodzina się zeszła. Łazili po domu chyba myśleli, że szambo pękło.No szukali źródła. Łazili, łazili można powiedzieć...rozeszło się po gaciach..."Śmiechu było co niemiara. W między czasie dostałam smsa, że Malinie nie udało się znaleźć pracy. Chyba Bartek będzie musiał pomóc.Ale o tym jutro.A, że dzisiaj zrobiło się późno zostaliśmy u Karolka na noc. A, że ma tylko jeden wolny pokój, a w salonie małą niewygodną kanapę, musiałam spać z Kurkiem w jednym łóżku...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że nowy rozdział  Wam się spodoba :D  Udanego weekendu i początku nowego tygodnia! ;* A dla niektórych udanych ferii :D - Ola

CZEMU TE FERIE SIĘ TAK SZYBKO SKOŃCZYŁY :( I znów do szkoły...
Ale nie to mnie martwi a mianowicie mała ilość komentarzy! Chyba się będziemy gniewać :c